Czy marketing treści to dobra alternatywa dla pozycjonowania?

Mówi się, że pozycjonowanie umiera. Z drugiej strony coraz częściej mówi się także o marketingu treści (ang. content marketing) jako o skutecznym sposobie zdobywania ruchu. Jednak, czy jest on dla niego dobrą alternatywą?

Otóż po ostatnich zmianach w Google i związanych z tym zmianach w technikach pozycjonerskich, okazuje się, że obie te metody są po tej samej stronie monety. Dlaczego? O tym jest ten artykuł.

Czym jest marketing treści?

Marketing treści polega na tworzeniu i rozpowszechnianiu wysokiej jakości artykułów, poradników, raportów, filmików, infografik, itd. Ich zadaniem jest przyciągnięcie do strony nowych odwiedzających, którzy mogą stać się przyszłymi klientami, stałymi czytelnikami lub fanami marki.

Przykładowo, ciekawy poradnik o X może przyciągnąć osoby szukające wiedzy w tym temacie co z kolei pomoże sprzedać np. płatny kurs o X, książkę o X lub produkt powiązany z X.

W przeciwieństwie do pozycjonowania, marketing treści może nie polegać wyłącznie na zdobywaniu ruchu z Google. Treści w różnej formie można umieszczać na portalach takich jak YouTube, SlideShare (prezentacje), iTunes (podcasty), itp.

Infografika przygotowana przez 360interactive
Infografika przygotowana przez 360interactive

Rozpowszechniane treści sprzyjają także budowaniu naturalnych linków (które przydają się w pozycjonowaniu). W skrajnych przypadkach, wyjątkowe treści mogą zapoczątkować efekt śnieżnej kuli, czyli być rozpowszechniane przez coraz to większą ilość osób, które miały z nimi kontakt. Z tym zjawiskiem spotkał się Krzysztof Lis, redaktor bloga „Zarabianie na blogu”.

Pozycjonowanie nie jest już tym co kiedyś

Jeszcze do ubiegłego roku pozycjonowanie miało praktycznie jeden cel – walka o topowe lokaty w Google na najbardziej lukratywnych frazach. Odbywało się to głównie poprzez zdobywanie linków do strony przy pomocy najróżniejszych technik – często bardzo spamerskich. Tak zwane pozycjonowanie na „długi ogon” (o tym za chwilę) było sprawą drugorzędną.

Niestety (a może stety – zależnie jak na to patrzeć) po zmianach, które Google stopniowo wprowadzał od początku 2014 roku takie sztucznie zdobyte linki zaczęły być często kulą u nogi właścicieli stron www. Google zaczął usuwać ich strony z indeksu lub obniżać ich pozycje. Wszystko po to, aby na listach wyszukania znajdowały się wyłącznie najlepsze jakościowo treści a nie te, które zostały sztucznie wypromowane.

CZYTAJ  Autopromocja - co to jest i jak działa? Praktyczne przykłady

Z jednej strony takie działanie jest bardzo dobre dla użytkowników, którzy mogą odnaleźć treści lepiej spełniające ich kryteria wyszukiwania. Z drugiej strony jednak, takie działanie bardzo utrudnia życie sklepom i innym firmom próbującym coś sprzedać w sieci – pozycjonowały się one przecież zwykle na kilka bardzo szczególnych fraz.

Co prawda jeszcze nie ma tragedii i nie nastąpił zwrot o 180 stopni w wynikach Google ale w działaniach pozycjonerskich pewne trendy da się już zauważyć.

Kiedyś, poprzez pozycjonowanie głównie sztucznymi linkami można było dostać się na pierwszą stronę wyników konkretnej, lukratywnej frazy. Teraz to już nie jest takie proste a często nawet niemożliwe. Dlatego teraz zyskuje na popularności pozycjonowanie na wspomniany „długi ogon” (setki mniejszych fraz ogólnie związanych z tematem promowanej strony), marketing w sieciach społecznościowych oraz… właśnie marketing treści.

Na znaczeniu zyskało stymulowanie odwiedzających do tworzenia naturalnych linków, które nie mogą być kontrolowane (a przynajmniej nie do tego stopnia) jak dotychczas. Jest to przykra wiadomość dla osób, które chcą się pozycjonować na wybrane frazy ale dobra dla ludzi, którzy „łapią” ruch z wielu.

Podsumowanie

Odpowiadając na pytanie, czy marketing treści to alternatywa do pozycjonowania jednoznacznie muszę powiedzieć „nie”. Coraz częściej jest jego rozwinięciem albo uzupełnieniem.

[signature]

Podobne wpisy